Radni pytali już o to na komisjach branżowych, teraz temat wrócił na sesji. Kamienie, a właściwie kanciaste głazy ustawione przez miasto przy ścieżce rowerowej do Łężczoka nadal budzą obawy rajców i pytanie o bezpieczeństwo rowerzystów. 

Radni ponownie próbowali dowiedzieć się, kto zdecydował o ułożeniu głazów oraz ile cała operacja kosztowała. Ich zdaniem, prędzej czy później rozwiązanie to przyniesienie katastrofalne skutki.

Co do finansów, skarbnik gminy nie potrafiła podać konkretnej kwoty, ponieważ zna wyłącznie wartość całego zadania, a nie jego poszczególnych elementów.

Justyna Henek-Wypiór dopytywała, czy istnieje możliwość usunięcia kamieni. Apelował o to również rady Stanisław Borowik. – To może skończyć się tragicznie – ocenił.

Interwencjom rajców dziwiła się Zuzanna Tomaszewska. Próbowała zrozumieć, w czym problem. Jej zdaniem sprawa jest niepotrzebnie rozdmuchana. Jak zauważyła, nieszczęśliwy wypadek może zdarzyć każdemu i wszędzie, a głazy przy ścieżce są po to, aby nie rozjechał jej ciężki sprzęt rolniczy. – Cieszmy się nią i chwalmy, a nie tylko narzekamy – zaproponowała.

– To niedługo rolnicy, w ramach protestu, rozwiną tam drut kolczasty – ripostowała J. Henek-Wypiór, dodając, że to kwestia zapewnienia bezpieczeństwa. Zdradziła, że jej dzieci miały już w tym miejscu wypadek, ale – jak to określiła – na całe szczęście „dobrze upadły”.

(wk)

ZOBACZ TAKŻE