Miasto podejmie działania w celu zabezpieczenia części budynku starego szpitala przy ulicy Bema w Raciborzu. Niestety zapłacimy za to wszyscy, a skuteczne wyegzekwowanie poniesionych przez gminę kosztów może trwać latami. 

Obiekt niszczeje na naszych oczach i stwarza coraz większe niebezpieczeństwo. Budynek stał się noclegownią dla bezdomnych, atrakcją dla eksploratorów i poszukiwaczy duchów oraz miejscem, w którym regularnie dochodzi do podpaleń. Strażacy nie kryją, że w przypadku dużego pożaru, akcja gaśnicza byłaby skomplikowana. Co gorsze, wokół budynku często bawią się dzieci, a pod koniec sierpnia w jednym z pomieszczeń znaleziono ciało mężczyzny. 

Budynek wzniesiono w latach 1895-1897 w stylu neogotyckim, szpital miejski mieścił się tam między 1897 a 2004 rokiem. Obiekt należał do powiatu raciborskiego, ale po przeniesieniu lecznicy na Gamowską wystawiono go na sprzedaż. Kolejne lata upłynęły pod znakiem poszukiwania nabywcy.

Subskrybuj nasz kanał w serwisie YouTube!

Stary szpital kupiły w końcu dwie raciborskie spółki, które podzieliły się obiektem, tworząc dla niego dwie odrębne księgi wieczyste. Jedna z firm do dziś jest właścicielem części z wejściem głównym.

Skrzydło wzdłuż parku Roth znajduje się natomiast w rękach spółki z Chorzowa, do której należy także adaptowany na mieszkania budynek dawnego Ragosu przy ulicy Kościuszki. Jak powiedział nam jej właściciel, swoją część regularnie i zgodnie z zaleceniami Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego zabezpiecza. Z drugim współwłaścicielem nie ma jednak żadnego kontaktu, co uniemożliwia przeprowadzenie jakiejkolwiek inwestycji.

Nieruchomość znajduje się więc w prywatnych rękach. Miasto ani powiat nie mają możliwości prawnych zobligowania właścicieli budynku do jego zagospodarowania. Presję może wywierać jedynie nadzór budowlany, ale i jego uprawnienia są ograniczone.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Instagramie! 

Poprzednie władze samorządowe zachowywały się w tej sprawie biernie. Obecni włodarze miasta i powiatu chcą zapisać się w historii jako ci, którzy podjęli skuteczne kroki.

Pierwszym z nich, jak mówi prezydent, ma być zabezpieczenie części od strony ulicy Bema, w tym m.in. zabetonowanie otworów okiennych. Wszystko po to, aby do wnętrza nie dostawały się osoby trzecie. Gospodarz miasta czeka jeszcze tylko na wydanie przez PINB stosownej decyzji.

Następnie ogłoszony zostanie przetarg, który pozwoli wyłonić wykonawcę zabezpieczeń. Koszt prac poniesie gmina, a więc podatnicy, ale władze miasta widzą szansę na odzyskanie środków.

– Podejmiemy działania zmierzające do zabezpieczenia naszych roszczeń na hipotece nieruchomości. Wówczas będziemy mogli rozpocząć egzekucję wierzytelności – tłumaczy prezydent Dariusz Polowy, dodając, że jeśli dłużnik okaże się niewypłacalny, nieruchomość zlicytuje komornik, a to pozwoli na zaspokojenie wierzycieli.

To oczywiście dość prosta interpretacja zawiłych przepisów prawa i optymistyczna wizja przyszłości. Rzeczywistość może bowiem ugasić zapał włodarzy, a przewlekłość postępowań komorniczych doprowadzić do tego, że miasto zobaczy – o ile w ogóle – wydane pieniądze dopiero za wiele, wiele lat. Jak będzie, czas pokaże.

Wojciech Kowalczyk

ZOBACZ TAKŻE